czwartek, 9 maja 2013

Złodziejka książek - Markus Zusak

        Zawsze zastanawiam się nad tym jak zacząć swój przyszły tekst. A raczej nad tym jak wypadałoby to zrobić. W obecnym świecie, który podobno jest oryginalny i niesztampowy, obowiązują powszechne ramy, od których z reguły się nie odchodzi. Te okrutne, zupełnie nie widzialne dla większości ograniczenia stłamsiły jakąkolwiek wyobraźnie, redukując jej udział do minimum. Wszystko już było, więc ludzie zadowalają się banalną prostotą, często okraszoną jedynie bogatym, pięknym językiem. Nie próbuję tutaj nikogo oskarżać. (Sama płynę z prądem stosując się do konwencji używanej już od kilkudziesięciu ładnych lat, pod tytułem: "wstęp : rozwinięcie : zakończenie". Wszystko pięknie poukładane.) Myślę, że jest to raczej żałosne usprawiedliwienie niemocy wobec książki, która będzie tematem dzisiejszej wypowiedzi. Nigdy nie myślałam, że dojdzie do tak tragicznej sytuacji, w której mój umysł, moja dusza, moje ciało - będą niemożliwie wrzeszczeć, chcąc przekazać tak ważną informację, chociaż niewielkiej rzeczy odbiorców, lecz są ograniczone przez język do tego stopnia, iż nie są w stanie uformować jednej, zwięzłej, logicznej wiadomości, która choć w połowie oddawałaby geniusz Zusaka.

         Rzecz dzieje się podczas II Wojny Światowej. Mała Liese zostaje oddana przez swoją matkę do domu pełnego zupełnie obcych jej ludzi. Podczas podróży przeżywa ona osobistą tragedię, mianowicie śmierć jej młodszego braciszka. Po pewnym czasie zaczyna ona zaprzyjaźniać się nie tylko z nową rodziną, ale również otoczeniem i rówieśnikami. Od wyniszczenia psychicznego podczas tak ciężkich czasów ratuje ją kilka rzeczy; najlepszy przyjaciel Rudy, osobliwy gość Max oraz fakt, iż dziewczynka z namaszczeniem i niebanalną precyzją kradnie książki... 

           Najłatwiej byłoby, przez cały akapit pisać tylko jedno słowo "genialna". Ale czy wypada? Nie wiem i szczerze mało mnie to obchodzi. Mam piekielną ochotę zwrócić Waszą uwagę na tę książkę. A lepszego pomysłu na to niestety nie mam. Tak więc wybaczcie bezczelność, ale inaczej nie potrafię uświadomić komukolwiek fenomenu tej książki.

          Genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna, genialna.

           Znowu zastanawiam się nad tym, czy nie zostawić w spokoju tamtego akapitu, a następny napisać w sposób normalny. Ale skoro już zaczęłam być dziwna, to dlaczegóż miałabym tego nie ciągnąć dalej?

     Poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca, poruszająca.

             To tak pokrótce o tej książce. Jest to lektura obowiązkowa!

10/10

"Zabił się, bo kochał życie"

sobota, 4 maja 2013

Czekolada reż. Lasse Hallström

           Fontanna czekolady. Obok leżą truskawki i bita śmietana. Powoli, nostalgicznie podchodzisz do stołu pełnego smakowitości. Patrzenie na te cuda już wywołało u Ciebie atak rozkoszy. Po chwili zauważasz jednak, iż oglądanie ich zaczyna sprawiać Ci ból. Przecież tak bardzo chcesz spróbować słodkości. Są one na wyciągnięcie ręki. Przez kilka sekund tworzysz w swej głowie rozrachunek. Zastanawiasz się, jak wiele przyrzeczeń musiałbyś złamać, by spełnić swoje, obecnie, najgłębsze pragnienia. Otumaniony ich widokiem, zapachem, aromatem, bezwiednie wyciągasz martwy, nie należący już do Ciebie palec i zanurzasz w wodospadzie czarnej masy. Kiedy jesteś już pewny, iż jego cała objętość umorusana jest płynem, ostrożnie podnosisz go do ust, tak by nie uronić choć jednej kropli. Wydaje Ci się, że ssiesz palec tylko kilka sekund, w rzeczywistości jednak poświęcasz mu kilka dobrych minut, stwarzając wrażenie, jakby on cały był zrobiony z owoców kakaowca. Twoje nerwy puszczają. Podejmujesz się popełnić niezwykle obrzydliwy, zwierzęcy czyn. Zapominając o jakichkolwiek konwenansach, pazernie wpychasz do swych ust wszystko co słodkie. Nachylasz swą twarz nad płynną czekoladę, pozwalając by wpłynęła Ci ona wprost do rozgrzanego gardła. Nie przejmujesz się tym, iż ludzie wkoło Ciebie wciąż po cichu coś szepcą. Jesteś szczęśliwy. Endorfiny buzują. 

          Do francuskiego miasta, wyznającego skostniałe zasady, przybywa Vianne (Juliette Binoche) wraz ze swoją córką. Kobiety zwracają na siebie uwagę i budzą poważne kontrowersje. Zakładając sklep z czekoladą napełniają serce burmistrza nienawiścią, który podburza społeczność przeciwko nim. Jednak one niezłomnie na przekór walczą o klientów, zaprzyjaźniają się z bandą piratów i usiłują czekoladą wyleczyć ludzkie problemy. Czy uda im się pokonać niechęć i odrzucenie? 

          Jeżeli ktoś z Was wytrwał i przebrnął przez dwa pierwsze akapity to bardzo się cieszę z tego powodu. Są one bardzo ważne. Szczególnie pierwszy. Można bowiem porównać opis owej czekoladowej fontanny do całego filmu, który wciąga, pochłania. Im dalej jesteśmy tym bardziej chcemy się w niego zagłębić i go zasmakować. Fabuła jest bardzo specyficzna. Na tapetę wzięta jest rzecz [czekolada], która w naszych czasach jest całkowicie powszechna. W filmie natomiast jest ona przedstawiona jako "zakazany owoc", dostępny jedynie dla buntowników. Czekolada jako twór samego szatana. Interesujące? 

          Obok genialnego pomysłu, spotykamy nadzwyczajnych aktorów światowej klasy. Johnny Depp, Juliette Binoche, Judi Dench, to ci z najwyższej półki, o których wszyscy reżyserzy biją się rękami i nogami. Oczywiście ich gra wciąż zachwyca, jedynie pogłębiając miłość fanów. Przyjemnie było zobaczyć Depp'a w roli poważnej, mniej prześmiewczej niż pozostałe w jego filmografii. 

           Dość o filmie. Powiedzmy coś o jego przekazie. Brak tolerancji to wciąż aktualny problem. Co prawda świat usiłuje sobie z nim na bieżąco radzić i pokonywać wszelkie dyskryminacje. Jednak my - ludzie, zawsze będziemy mieć w sobie te cechy, które nie będą nam pozwalać przechodzić obojętnie wobec inności. Mamy skłonność do tego, by oceniać "po okładce" i bardzo szybko nabierać uprzedzeń do jednostki, lub co gorsza całej społeczności, tylko dlatego, iż wyznaje ona jakąś ideę, dla nas obcą i dziwną. Oglądając ten film, budzi się w nas dosyć silmy sprzeciw. Uprzedzenia tamtych ludzi wobec Vianne, dla większości z nas są głupie, śmieszne, nieuzasadnione. Na tym polega cała mądrość. Założę się, że coś co dla nas w tym momencie jest rzeczą niewyobrażalną, za sto lat będzie normalnością. Czy nie warto więc zastanowić się, czy nasze awersje nie są absurdalne? 

          Bardzo polecam Wam ten mądry, ale za razem niezwykle lekki film. Jest kierowany do wszystkich. Także siądźcie sobie w domowym zaciszu (choć niekoniecznie samotnie) i zabierajcie się do oglądania. 

8/10

czwartek, 2 maja 2013

Nowości, Starości i Wiadomości!

 Łapię za ucho od kubka. Zagotowuję wodę. Zaparzam mocną kawę i zabieram się do pisania.Jest tak późno, że chyba tylko to uratowało mnie przed ostatecznym padnięciem na klawiaturę i beztroskim zaśnięciem. Jednak są aż dwa powody, według mnie niezmiernie ważne, które zmusiły mnie do upamiętnienia tego dnia. 


#1. Zacznę od nieco przedawnionej sprawy. Poprosiłam moją koleżankę, która prowadzi bloga o muzyce <KLIK>, aby napisała notkę o jednym z moich ulubionych artystów. Ona zgodziła się i w ten sposób spełniła moje marzenie. Post o Jasonie Mrazie, powstał niecały tydzień temu, jednak wciąż zachęcam Was do przeczytania tego szczegółowego przeglądu jego twórczości. Link do notki: <KLIK>.

#2. Ci z Was, którzy chociaż trochę kojarzą mojego bloga, mogli zauważyć zmianę w szablonie. W tym momencie muszę koniecznie pochwalić zdolności plastyczne Karoliny, która wykonała dla mnie ten unikatowy nagłówek. Jestem prze szczęśliwa, gdyż według mnie jest on ucieleśnieniem moich najskrytszych marzeń. Oczywiście również chciałam przedstawić Wam jej bloga: <KLIK>. Szczególnie polecam Wam "Krzyk portretu". Tekst jest krótki, jednak niezwykle wstrząsający. Jeszcze raz dziękuję za wykonanie tak cudownego dzieła! 

Wiadomości: W najbliższym czasie mam zamiar napisać dla Was o dwóch rzeczach: 
# Złodziejka Książek - Markus Zusak - Ta książka jest tak wyjątkowa, że nie chcę jej skrzywdzić zwyczajną recenzją.
# Czekolada reż. Lasse Hallstrom - Prawdopodobnie, to będzie pierwsza notka. 

To by było na tyle!
Na sam koniec przedstawię Wam moje najświeższe odkrycie: