niedziela, 8 stycznia 2017

hmm.....

'zrobić to..?
nie zrobić tego.
zrobić to..?
eeeee nieee.
a może jednak?'

Trudne, ach tak bardzo trudne są te postanowienia noworoczne.

Blog stał i siedział, i leżał, i wiercił się tak bardzo znudzony moją bezczynnością i lenistwem.
Wtedy właśnie pomyślałam, że czas coś zmienić.


'Chcesz czegoś, to rób to do cholery Natalia!' - powiedział mój mózg, zirytowany moim, tak bardzo charakterystycznym dla zodiakalnych bliźniąt, niezdecydowaniem. I szczerze mu współczuję, bo wypady do kina, kawiarni, księgarni, czy nie daj boże drogerii (niestety mam wyjątkowy, zupełnie nieprzydatny talent do wydawania pieniędzy na kosmetyki, których ani nie potrzebuję, ani nie ogarniam w użytkowaniu) to istny horror dla niego. Mój mózg, a raczej jego psychika jest jeszcze bardziej zdewastowana, niż te, posiadane przez mózgi Szparagów. Jeśli oglądacie, dziewczyny, to na bank wiecie o co mi chodzi.

W każdym razie, pomyślałam 'no, okeej. ale czy ja w ogóle pamiętam jak się pisało?'.

Z owym pytaniem w mej głowie, pobiegłam ochoczo do komputera 'kompa' i zrobiłam wstępne rozpoznanie, dzisiaj częściej znane jako 'research'. Zapożyczenia, są teraz tak bardzo w modzie, że aż zaczęły się robić irytujące, a wręcz snobistyczne. Niestety, ja również uległam ich czarowi. A na pewno ze względu na moje studia używam ich zdecydowanie za dużo, co z pewnością zalicza mnie to grupy tak zwanych 'snobów językowych'.

Ze względu na swoje lenistwo, jak i częściowy narcyzm (hmm.. bo przecież, ja piszę no i... pisałam, więc jednak chciałabym w tym swoim, jakimś stylu {o ile on w ogóle istnieje} nadal się obracać) zaglądnęłam jedynie na swojego bloga. W planach miałam przeczytanie wszystkich postów. Z racji tego, ze postów jest trochę (znaczy, nie oszukujmy się, 22 to nie jest jakaś chmara, niczym szarańcza w jednej z plag egipskich), zrobiłam sobie herbatę i pośpiesznie chwyciłam pieroga z kapustą i grzybami. Tak czytam i czytam, i czytam.
Niestety jestem tak leniwa, że nie chciało mi się przeczytać wszystkiego. (A tak szczerze to.. hmm.. niektóre posty były fajne, no ale w ogólnym odbiorze to wiało trochę tak nudą, no nie oszukujmy się. No offence, Natalia, ale taka trochę sztywniara z ciebie wyszła.)

Z racji tego, że to ani trochę nie koresponduje z moją osobowością, która im jest starsza, tym bardziej dziecinna i 'dowciapna', nie mogłam się pogodzić, z tym pseudointelektualnym, patetycznym gniotem. Szczególnie na początku. Potem się już rozkręciłam i byłam tylko patetyczna.

Także tego.

Moi drodzy (o ile ktoś to jeszcze czyta, w co wątpię. hehe.), wracam, odrodzona niczym feniks z popiołów, czując się jakby pierwszą żoną, kobietą mężnie wyrośniętą z żebra Adama.....

A tak serio, to chciałam jakoś zacząć to moje noworoczne postanowienie i stwierdziłam, że wkleję na mojego starego, zakurzonego przyjaciela jakieś durne zdjęcie.

A Wy jakie macie noworoczne postanowienia?
Ja mam jeszcze kilka w zanadrzu rękawa, ale wolę chronić swoje asy w oczekiwaniu na właściwy moment. :)

wtorek, 2 lutego 2016

Wonder If... Czyli jak wytrwać i nauczyć się języka obcego vol.1


A co gdyby tak władać wszystkimi językami..?
Cóż, jak dla mnie bardzo kusząca propozycja.
Stosunkowo niedawno okryłam w sobie nową pasję, która uderzyła we mnie ze zdwojoną siłą. A jest nią język.
Nie, nie język polski niestety. Nim władać potrafię, czasem gorzej, czasem lepiej, zależy od humoru. Ważne, że się dogadam.
Mam na myśli raczej inne języki.
Angielski jak to angielski. Każdy zna. Ale czy aby na pewno?
Właściwie dość często irytuje mnie to hasło. Bo wszyscy zarzekają się, że tak właśnie jest, a potem przychodzi co do czego i ani bee ani mee. A to przecież o to chodzi, żeby mówić, nieprawdaż? No chyba, że się mylę, to mnie poprawcie.
Wracając do tematu, pragnę zmotywować Was, ale także i siebie do konkretnej nauki, a raczej poszerzania swojej wiedzy w aspektach jakie nas interesują. Właśnie dlatego chciałam podzielić się z Wami częścią z moich sposobów na to jak uczyć się skutecznie języka obcego.

#1
Regularnie urządzaj sobie 'shower talk'.
Najlepiej codziennie. Niektórzy nic tam nie robią, myślą, śpiewają (też to robię) lub wykonują różne inne marnujące czas czynności. Jak wstydzisz się mówić przy rodzinie, to wskakuj pod prysznic i przez 20 minut mów do siebie w innym języku. Nie wiesz jak zacząć? Wyobraź sobie, że jesteś na szczycie klimatycznym w Paryżu i masz wygłosić mowę, która zmieni świat. To na pewno pomoże. :)
#2
Nie ucz się słówek z list. 
To najgorsze co możesz sobie zrobić. Jak byłam w liceum to właśnie w ten sposób próbowałam przyswoić wiedzę. Efekt? Prawie nie pamiętam niemieckiego, mimo świetnej nauczycielki. I wszystko przez te durne listy, które tylko zrażały mnie do siebie. Jak już koniecznie chcesz się ich uczyć na pamięć, to weź książkę, która odpowiada Twojemu poziomowi zaawansowania i z tekstów wypisuj słówka, których nie znasz. W ten sposób łatwiej ich się nauczysz, bo skojarzysz je z konkretną historią. 

#3 
Ucz się codziennie. 
Być może to absurdalne, ale za to jakie skuteczne. Lepsze 5 minut każdego dnia niż godzina raz w tygodniu. A dlaczego? Bo nasz mózg jest okropnym leniem i zupełnie nie ma ochoty na pamiętanie przez następne 167 godzin, tego czego nauczyłeś się tydzień temu. Weź, czego Ty w ogóle od niego wymagasz? :)

#4 
Bądź wytrwały. 
Niejednokrotnie, kiedy uczymy się, to najpierw nam idzie świetnie, a później przychodzi kryzys. Trzeba przeczekać ten moment. Niestety tak to jest, że im mniej wiemy na jakiś temat, tym więcej się dowiadujemy. Kiedy jesteśmy już dość zaawansowani, to większość informacji po prostu odświeżamy. Po prostu trudniej jest nam znaleźć coś czego nie umiemy. Wtedy sięgamy po trudne teksty, często czytamy prawniczy, biznesowy czy medyczny bełkot, którego i w języku ojczystym nie rozumiemy. Powoli i spokojnie. Nie od razu Kraków zbudowano. 

#5
Obracaj się w swoim kręgu zainteresowania. 
Jak masz coś czytać, to nie zadręczaj się historią średniowiecznych pieśni o czynach (chanson de geste) w języku francuskim, skoro wiesz, że nie zdzierżyłbyś tego i po polsku. Czytaj to co lubisz, oglądaj to co lubisz, słuchaj tego co lubisz. Nauka ma być zabawą i odkrywaniem, a nie męczącą drogą. 

W grupie siła! Razem zdziałamy więcej przyszli poligloci.

sobota, 9 listopada 2013

Próba wskrzeszenia wzniosłych tradycji

          W internecie zawrzało. Na portalach społecznościowych, w szczególności na słynnym, uzależniającym Facebook'u, na tablicy wciąż przewija się jedna rzecz. Są to utwory z "Równonocy" - płyty Donatana, polskiego rapera. Niestety (bądź stety), widząc dwa ogromne cycki, które reklamują teledysk do piosenki "My Słowianie" zbulwersowałam się i nawet nie otworzyłam linku. Jestem przewrażliwiona na wszelkie przejawy dyskryminacji, czy przedmiotowego traktowania kobiet, tym bardziej w show-biznesie. Ostatecznie skończyło się na tym, że koleżanki pokazały mi owe klipy, dzięki czemu przez jakieś cztery minuty (sumując czas, który poświęciłam na słuchanie tej jakże ambitnej muzyki, wynik należałoby potroić) miałam niespotykaną możliwość podziwiania kobiecych walorów. Jakże fascynujące! Jakie pierwsze wrażenia? Póki nie patrzyłam na to co dzieje się na ekranie i nie starałam się rozumieć słów, było dobrze. Należy przyznać, że ta płyta doskonale łączy w sobie folk i rap. Jest to jak najbardziej smaczne. Coś co mogło otrzeć się o kicz, jest idealnie skomponowane. Ale. Dlaczego zawsze musi być jakieś ale? Nie dość, że teksty są wyzywające, o dupie marynie, które sprowadzają Słowian do leniwych półgłówków, to jeszcze teledyski pogłębiają te odczucia. Jestem załamana, głównie ze względu na to, iż widać, że zamysłem płyty było silne wypromowanie naszej kultury, która jest przytłumiona przez wpływy, chociażby Ameryki. Tym bardziej jestem przerażona, że jest znaczna część odbiorców, którzy są wręcz zachwyceni "Równonocą". Po raz kolejny mogę szczerze powiedzieć, że wątpię w polski naród i poziom szacunku, który okazują wobec tego co polskie.

          Oczywiście nie mogłabym pominąć największej gwiazdy tego projektu. Mowa tu oczywiście o Luxurii Astaroth, która w każdym teledysku pojawia się jako główna bohaterka. Dziewczyna jest paskudnie prowokująca. Niby reprezentuje Słowian, jednak jej uroda (mimo mocno zarysowanych kości policzkowych i perfekcyjnej figury) z takową się nie kojarzy. Na dodatek, po wywiadzie w Dzień Dobry TVN przekonałam się, że jest ona najzwyczajniej w świecie głupia. Jedyną rzeczą o jaką dba są pieniądze. Bardzo polecam ten wywiad, gdyż mina Doroty Wellman jest po prostu bezcenna.

          Być może moja opinia jest okrutna, lub nieprawdziwa. Być może nie dostrzegam w tym jakiegoś drugiego dna, które spowodowałoby wywołanie nagłej miłości do tradycji, na której wyrosła Polska. Być może jestem wybredna i na siłę odrzucam takie projekty. Jednak nie potrafię myśleć o tej płycie w inny sposób. Według mnie jest prowokacyjna i oskarżająca. Jestem w szoku, że Polacy po raz kolejny sami sobą pomiatają. Cel szczytny, efekt przerażająco zły.