Niezależność dla kobiet jest bardzo ważną cechą. W końcu przez wieki, całe masy sufrażystek i feministek walczyło o prawa dla płci pięknej. Teraz dla nas jest oczywiste to, iż stawia się nas równi z mężczyzną. Nie wyobrażamy sobie nie móc głosować, czy podlegać całkowicie decyzji naszych rodziców co do małżeństwa. Powinnyśmy to bez sprzeciwów docenić i zarazem mieć na uwadze fakt, iż w przeszłości kobiety musiały znosić bardzo nieprzyjemne tradycje. Jane Austen żyła w czasach, kiedy rola kobiety była obecna, lecz mimo wszystko nic nie warta dla kogokolwiek. Pomyśleć, że młode dziewczęta musiały się zniżać do kokietowania i udawania, by zdobyć majętnego mężczyznę, aby wieść dostatnie życie. Miłość była rzeczą drugorzędną.
Elizabeth to córka państwa Bennet. Największym marzeniem jej matki jest wydać swoje dzieci za mąż. Dziewczęta.... zaraz, zaraz. Po co mam wam streszczać tę książkę, skoro zapewne większość z Was doskonale zna całą tę historię?
Przed rozpoczęciem pisania recenzji zastanawiałam się, czy w ogóle jestem godna aby to zrobić. Po przeczytaniu tej książki wpadłam w niemałe uwielbienie, przez co zaczęłam ją traktować niczym nabożną księgę, która odpowiada za podwaliny moich wartości. Jednak w końcu doszłam do wniosku, iż skoro nie mam zamiaru jej krytykować, to być może dam upust swoim emocjom i chociaż w małym stopniu potwierdzę geniusz Austen, który w tym momencie jest już całkowicie oczywisty.
Cudów nie wymyślę chwaląc płynny, lekki i przyjemny język autorki. Posługuje się nim mistrzowsko, tworząc prześmieszne dialogi, które mają w sobie całą masę ironii. Akcja jest wartka i konkretna. Właśnie to mnie w niej najbardziej urzekło. Po raz pierwszy oczarowała mnie książka, która była aż tak dobitna i dosłowna. Żadnych zawirowań, wszystko podane jasno na tacy. A tak się bałam, że nie dane mi będzie zrozumieć tego XIX wiecznego dzieła.
Austen sprawiła, iż coś co do tej pory było jedynie sucho przekazane na lekcjach historii, stało się dla mnie bardziej namacalne. Mam tu na myśli oczywiście zwyczaje jakie panowały w tamtych czasach. Skostniałe zasady, które całkowicie obezwładniały naturalne, ludzie odruchy, a za razem piękne, dostojne, szlacheckie maniery, które całkowicie zawładnęły mym sercem. Kiedy czytałam te wspaniałe dialogi, przepełnione dostojeństwem i świadomością, czułam ogromny żal, iż coś takiego nie przetrwało również do naszych czasów, choć w niewielkim pierwiastku.
Najbardziej mną wstrząsnął sposób w jaki Austen wypowiadała się o kobietach. Stworzyła bardzo bezpośrednią Elizabeth, która była pewna siebie, stanowcza i niezależna. Potrafiła być arogancka i dumna nawet wobec tych, którzy zajmowali znacznie wyższe stanowisko niż ona. Właśnie to uczyniło ją wyjątkową w oczach całego otaczającego ja społeczeństwa. Brawo dla autorki za odwagę i zuchwałość, która niestety została doceniona dopiero przez późniejsze pokolenia.
Oczywiście nie było by tej książki, gdyby nie cudowny pan Darcy. Ów szlachcic, potencjalnie wyniosły i dumny okazał się być ideałem mężczyzny w każdym calu. Nie da się go nie lubić, tak jak zresztą całej reszty skrupulatnie ukształtowanych bohaterów. Czytać o tak dobrze wykreowanych ludziach, bogatych o niesztampowe charaktery, to czysta przyjemność.
Oczywiście gorliwie zachęcam Was do przeczytania tej pozycji. Powieść, wbrew pozorom przyda się również panom, którzy będą mogli dzięki niej, nauczyć się obchodzenia, z istotą tak delikatną jak kobieta. Żeby rozwiać jakiekolwiek wątpliwości pań, co do tej książki, uwierzcie mi, że wystarczy zapoznać się z pierwszym zdaniem, aby się w niej całkowicie zakochać.
10/10 !
"Świat cierpi na brak mężczyzn, szczególnie tych, którzy są cokolwiek warci."